Drugi rozdział ciągnął się niemiłosiernie długo, no ale po wielu dniach, a może tygodniach (?) już jest gotowy. Czekamy na opinie! :)
Przez parę chwil stał w bezruchu, po czym otworzył usta, ale po chwili je zamknął, by znów je otworzyć. W końcu wykrztusił z siebie:
Przez parę chwil stał w bezruchu, po czym otworzył usta, ale po chwili je zamknął, by znów je otworzyć. W końcu wykrztusił z siebie:
- Jak to jesteś moją córką?
Milczałam. Chciałam dać mu chwilę do przemyślenia tego wszystkiego.
- Jak... jak to możliwe? Przecież to niemożliwe. Gadaj, kim jesteś?
Na jego twarzy malowało się wiele emocji, a głównie: niedowierzanie, zaskoczenie, szok.
- M-mówię prawdę, jestem twoją córką, a ty... moim tatą - powiedziałam, wypowiadając dwa ostatnie słowa bardzo słabo.
- M-mówię prawdę, jestem twoją córką, a ty... moim tatą - powiedziałam, wypowiadając dwa ostatnie słowa bardzo słabo.
- Nie, to nie... - zaczął, ale nie skończył. Opuścił różdżkę, gorączkowo zastanawiając się nad czymś.
Przypomniałam sobie, że profesor Dumbledore wręczył mi list zaadresowany do Syriusza Blacka. Miały być w nim wyjaśnienia, dotyczące mojej osoby, dowód, że nie kłamię. Sięgnęłam do wewnętrznej części bluzy, a Syriusz znowu wycelował we mnie różdżkę.
- Mam list - wypaliłam ze strachem. - Nie mam różdżki, nie mam czym się bronić - dodałam z nadzieją, że to pomoże w mojej beznadziejnej sytuacji i przestanie we mnie celować.
Mężczyzna jednak nie zrezygnował z tego, jedynie ponaglił mnie, abym wyciągnęła ten list. Zrobiłam to, co mi kazał i nim wysunęłam w jego stronę list, on już go chwycił i wyrwał mi z ręki. Kiedy zobaczył, że pismo jest zapieczętowane, spojrzał na mnie ostrożnie i w końcu opuścił różdżkę. Otworzył list, rozłożył pergamin i zaczął czytać, co jakiś czas na mnie zerkając. Czekałam nieruchomo aż skończy czytać. Bałam się nawet głośniej odetchnąć.
Gdy Syriusz Black dokończył list wbił we mnie wzrok z taką mocą, że nie byłam pewna czy mam uciekać, zapaść się pod ziemię, ucieszyć się, iż w końcu zrozumiał, czy po prostu umrzeć ze strachu i już nie musieć przeżywać takich stresujących i nerwowych chwil.
- Nie wiedziałem... - Jego głos zmienił się diametralnie. Był teraz o wiele słabszy niż wcześniej i bardzo łagodny. - W takiej sytuacji... może przejdźmy do kuchni. - Przesunął się, wskazując ręką schodki, po których niedawno wszedł. Schował różdżkę i złożył list, czekając aż pójdę pierwsza. Ruszyłam więc na drżących nogach, mając nadzieję, że się nie wywrócę na stromych schodach w drodze do kuchni i nie rozbiję sobie głowy.
Kuchnia na szczęście nie była tak ponura, jak hol, ponieważ na jej końcu znajdowało się palenisko, na którym płonął jeszcze ogień. Kuchnia zbudowana była z kamiennych bloków. Pod sklepieniem znajdowały się zawieszone garnki i patelnie, na widok których poczułam delikatne ssanie w żołądku. Pod ścianami mieściły się szafki i blaty, a na środku pomieszczenia stał wielki drewniany stół z mnóstwem krzeseł. Jedno krzesło było odsunięte, a przed nim na stole leżała otwarta gazeta Proroka Codziennego.
Mężczyzna wskazał mi jedno z miejsc, na którym nie od razu usiadłam, rozglądając się dookoła. Syriusz Black zajął miejsce na przeciwko mnie, kładąc list na gazecie i spojrzał na mnie uważnie.
- Kim była twoja matka? Dumbledore nie napisał tego w liście.
Czułam, że nie będzie jej pamiętał, byłam tego świadoma, ale mimo to, jego słowa uderzyły we mnie niczym obuchem. Poczułam się zawiedziona i zraniona, choć nie oczekiwałam nic większego po tym człowieku.
Przypomniałam sobie, że profesor Dumbledore wręczył mi list zaadresowany do Syriusza Blacka. Miały być w nim wyjaśnienia, dotyczące mojej osoby, dowód, że nie kłamię. Sięgnęłam do wewnętrznej części bluzy, a Syriusz znowu wycelował we mnie różdżkę.
- Mam list - wypaliłam ze strachem. - Nie mam różdżki, nie mam czym się bronić - dodałam z nadzieją, że to pomoże w mojej beznadziejnej sytuacji i przestanie we mnie celować.
Mężczyzna jednak nie zrezygnował z tego, jedynie ponaglił mnie, abym wyciągnęła ten list. Zrobiłam to, co mi kazał i nim wysunęłam w jego stronę list, on już go chwycił i wyrwał mi z ręki. Kiedy zobaczył, że pismo jest zapieczętowane, spojrzał na mnie ostrożnie i w końcu opuścił różdżkę. Otworzył list, rozłożył pergamin i zaczął czytać, co jakiś czas na mnie zerkając. Czekałam nieruchomo aż skończy czytać. Bałam się nawet głośniej odetchnąć.
Gdy Syriusz Black dokończył list wbił we mnie wzrok z taką mocą, że nie byłam pewna czy mam uciekać, zapaść się pod ziemię, ucieszyć się, iż w końcu zrozumiał, czy po prostu umrzeć ze strachu i już nie musieć przeżywać takich stresujących i nerwowych chwil.
- Nie wiedziałem... - Jego głos zmienił się diametralnie. Był teraz o wiele słabszy niż wcześniej i bardzo łagodny. - W takiej sytuacji... może przejdźmy do kuchni. - Przesunął się, wskazując ręką schodki, po których niedawno wszedł. Schował różdżkę i złożył list, czekając aż pójdę pierwsza. Ruszyłam więc na drżących nogach, mając nadzieję, że się nie wywrócę na stromych schodach w drodze do kuchni i nie rozbiję sobie głowy.
Kuchnia na szczęście nie była tak ponura, jak hol, ponieważ na jej końcu znajdowało się palenisko, na którym płonął jeszcze ogień. Kuchnia zbudowana była z kamiennych bloków. Pod sklepieniem znajdowały się zawieszone garnki i patelnie, na widok których poczułam delikatne ssanie w żołądku. Pod ścianami mieściły się szafki i blaty, a na środku pomieszczenia stał wielki drewniany stół z mnóstwem krzeseł. Jedno krzesło było odsunięte, a przed nim na stole leżała otwarta gazeta Proroka Codziennego.
Mężczyzna wskazał mi jedno z miejsc, na którym nie od razu usiadłam, rozglądając się dookoła. Syriusz Black zajął miejsce na przeciwko mnie, kładąc list na gazecie i spojrzał na mnie uważnie.
- Kim była twoja matka? Dumbledore nie napisał tego w liście.
Czułam, że nie będzie jej pamiętał, byłam tego świadoma, ale mimo to, jego słowa uderzyły we mnie niczym obuchem. Poczułam się zawiedziona i zraniona, choć nie oczekiwałam nic większego po tym człowieku.
- Moja mama... - zaczęłam powoli, ale urwałam. - Naprawdę nie kojarzysz jej?
Spojrzałam na niego z nadzieją, bo być może coś sobie przypomniał i mógłby mi powiedzieć, że to nie była jednorazowa przygoda z moją mamą.
Spojrzałam na niego z nadzieją, bo być może coś sobie przypomniał i mógłby mi powiedzieć, że to nie była jednorazowa przygoda z moją mamą.
- Miałem dużo dziewczyn w szkole, po skończeniu szkoły również... - odrzekł niepewnie.
No tak... Nie powinnam robić sobie nadziei. W żadnym wypadku...
- Moja mama... nazywała się Clarissa Payne.
Wzrok Syriusza kompletnie zmienił się, gdy wypowiedziałam jej imię. Przypomniał ją sobie i był zaskoczony, że to może być ona. Milczał przez dłuższą chwilę, próbując dojść do siebie. W końcu wydusił z siebie:
- Co się z tobą działo przez ten czas?
Spuściłam wzrok na swoje palce, które raz po raz zaciskały się na przegubach dłoni. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
- Przez całe moje życie mieszkałam tylko z mamą. Gdybym miała powiedzieć szczerze... to nawet nie wiedziałam, gdzie mieszkam. Nie wychodziłam nigdzie, nie pozwalano mi, wszystkiego nauczyłam się w domu, gdzie spędzałam cały swój czas. Z dala od ludzi, z dala od innych dzieci. Po prostu ja i mama. Uczyła mnie w domu z książek, które sama miała z czasów szkoły.
- Nie chodziłaś do szkoły? - zapytał cicho Syriusz, a ja pokręciłam głową.
- Zawsze, gdy pytałam o szkołę, mama twierdziła, że więcej nauczę się w domu i mnie zbywała.
- Dumbledore w liście napisał, że zniknęła i nie masz nikogo innego - rzekł mężczyzna.
Poczułam ukłucie w sercu. Na samą myśl, że mojej mamy nie ma, że rozpłynęła się w powietrzu i fakt, że nie wiedziałam, gdzie jest i gdzie mogę jej szukać doprowadzał mnie do rozpaczy.
No tak... Nie powinnam robić sobie nadziei. W żadnym wypadku...
- Moja mama... nazywała się Clarissa Payne.
Wzrok Syriusza kompletnie zmienił się, gdy wypowiedziałam jej imię. Przypomniał ją sobie i był zaskoczony, że to może być ona. Milczał przez dłuższą chwilę, próbując dojść do siebie. W końcu wydusił z siebie:
- Co się z tobą działo przez ten czas?
Spuściłam wzrok na swoje palce, które raz po raz zaciskały się na przegubach dłoni. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
- Przez całe moje życie mieszkałam tylko z mamą. Gdybym miała powiedzieć szczerze... to nawet nie wiedziałam, gdzie mieszkam. Nie wychodziłam nigdzie, nie pozwalano mi, wszystkiego nauczyłam się w domu, gdzie spędzałam cały swój czas. Z dala od ludzi, z dala od innych dzieci. Po prostu ja i mama. Uczyła mnie w domu z książek, które sama miała z czasów szkoły.
- Nie chodziłaś do szkoły? - zapytał cicho Syriusz, a ja pokręciłam głową.
- Zawsze, gdy pytałam o szkołę, mama twierdziła, że więcej nauczę się w domu i mnie zbywała.
- Dumbledore w liście napisał, że zniknęła i nie masz nikogo innego - rzekł mężczyzna.
Poczułam ukłucie w sercu. Na samą myśl, że mojej mamy nie ma, że rozpłynęła się w powietrzu i fakt, że nie wiedziałam, gdzie jest i gdzie mogę jej szukać doprowadzał mnie do rozpaczy.
- Dwa tygodnie temu wyszła z domu i już nie wróciła. Nie dała żadnego znaku życia, po prostu jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie wiem... nie wiem, gdzie mogłabym ją znaleźć, nie wiem... czy ona... - Nie chciało mi przejść przez gardło słowo "żyje". Tak trudno było mi o tym myśleć, że nie chciałam tego wypowiadać, bojąc się, że gdy to zrobię, stanie się to prawdziwe i już nie będę mogła tego odwrócić, a cała nadzieja przepadnie. - Teraz mam tylko ciebie...
***
Syriusz pozwolił mi u siebie zamieszkać. Nie miałam dokąd pójść, a on był jedyną moją żyjącą rodziną, o której wiedziałam. Mógł mnie wyrzucić, a jednak pozwolił zostać.
Przez jakiś czas spałam w pokoju Regulusa Blacka - brata mojego ojca, zanim inne pokoje nie były do dyspozycji. Syriusz nie opowiadał mi za wiele o sobie i swojej rodzinie, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Nadal było między nami napięcie. Dziwnie się czułam w jego towarzystwie i z pewnością tak samo czuł się Syriusz, chociaż nie dawał tego po sobie poznać. Nie myślałam o nim jako o ojcu... Raczej jak o jakimś nowym, przypadkowo poznanym znajomym.
Przez ten czas, który byłam w domu Syriusza poznałam niektóre sekrety starego domu Blacków. Każdy pokój skrywał w sobie dziwne, zaczarowane i tajemnicze przedmioty, czasami niebezpieczne. W jednym z pokojów znajdował się Hipogryf - Hardodziob. To właśnie na nim Syriusz uciekł z Hogwartu. Ród Blacków od wieków miał w domu domowe Skrzaty. Pod koniec ciężkiego żywota skrzata - gdy już nie mógł unieść tacy z herbatą i filiżankami - odcinano mu głowę i wieszano na ścianie jak trofeum. Ostatnim służącym i nadal żyjącym skrzatem był Stworek. Był dość dziwny, jak na skrzata, ciągle coś mamrotał do siebie, myśląc, że nikt go nie słyszy. Stworek jak i Syriusz nie przepadali za sobą, ale Stworek był zmuszony, tak czy inaczej, mu służyć. Próbowałam rozmawiać ze Stworkiem, mimo, że on tego nie chciał. Niestety zakolegowanie się z domowym Skrzatem takiego pokroju, graniczyło z cudem.
Starałam się nie myśleć o mamie i o tym, gdzie może się teraz znajdować. Próbowałam szukać jakiegoś zajęcia, które nie pozwalałoby mi ani na chwilę myśleć o tym wszystkim. Zazwyczaj mi się to udawało.
Wczesnym rankiem zeszłam do kuchni na śniadanie. Oczywiście spodziewałam się, że będę musiała trochę poczekać na jedzenie. Stworek nie słuchał mnie - nie byłam jego panią - więc Syriusz musiał polecić mu, żeby coś mi przyrządził. Jednak wchodząc do kuchni, nie zastałam ani Stworka, ani Syriusza, co było dość dziwne, bo Syriusz zawsze rano siedział przy stole. Usiadłam więc ciężko przy stole i postanowiłam poczekać, aż ktoś przyjdzie.
Nie minęło dużo czasu, a w pomieszczeniu pojawił się Syriusz z pergaminem w dłoni. Czytał go uważnie nawet mnie nie zauważywszy. Gdy usiadł dalej nie zdawał sobie sprawy, że jestem i, że siedzę na przeciwko. Mijały kolejne minuty, a Syriusz nadal czytał to, co było wypisane na pergamine - innymi słowy był to list. W końcu odchrząknęłam dość głośno i wtedy mnie zauważył.
- Nie słyszałem kiedy weszłaś - powiedział, natychmiast chowając list do kieszeni.
- Ponieważ byłam tutaj przed tobą - odpowiedziałam, opierając głowę na ręce.
- Nie zauważyłem cię. Pewnie jesteś głodna. Zaraz Stworek ci coś zrobi. Stworek! Stworek! - zawołał Syriusz, a po chwili skrzat zjawił się w kuchni.
- Wołałeś mnie, panie? - zapytał, kłaniając się przed Syriuszem, tak nisko, że jego długi nos dotykał zakurzonej podłogi.
- Tak, wołałem - odpowiedział zgryźliwie Syriusz. - Zrób śniadanie Alessi, migiem.
- Dobrze, szanowny panie, już się robi - rzekł skrzat, ponownie się kłaniając.
Stworek zabrał się za śniadanie, mamrocząc coś pod nosem.
- Byłeś bardzo zaczytany - zauważyłam spoglądając na kieszeń, gdzie Syriusz schował list. - Jakieś dobre, złe wieści?
- Nie, to tylko list od... mojego chrześniaka...
Uniosłam wysoko brwi.
- Chrześniaka?
- Tak... Aż trudno w to uwierzyć, prawda?
- Wcale nie - powiedziałam szybko, kręcąc głową - Kim jest ten szczęściarz?
Zawahał się na dłuższą chwilę. Najwidoczniej nie chciał tego ujawnić.
- Jeśli nie chcesz to nie mów... - odrzekłam spokojnie, obserwując go uważnie.
- Jeśli nie chcesz to nie mów... - odrzekłam spokojnie, obserwując go uważnie.
- To nie jest żadna tajemnica, ale lepiej by było gdybyś zachowała to dla siebie... Moim chrześniakiem jest Harry Potter. Spodziewałem się, że Dumbledore ci o tym wspominał - dodał pospiesznie.
Zatkało mnie. Mój ojciec jest chrzestnym HARRY'EGO POTTERA?! Na brodę Merlina!
- Naprawdę? - zawołałam, nie wierząc w to co powiedział.
- Tak. Przyjaźniłem się z jego ojcem w Hogwarcie...
Widać było, że wspomnienie o przyjacielu sprawia mu przykrość.
- Proszę śniadanie, pani - odezwał się Stworek i położył tacę z jedzeniem na stole.
- Dziękuję...
- Czy szlachetny pan, czegoś sobie jeszcze życzy? - zapytał Stworek, zwracając się do Syriusza.
- Czy szlachetny pan, czegoś sobie jeszcze życzy? - zapytał Stworek, zwracając się do Syriusza.
- Nie, możesz już odejść.
Stworek odwrócił się i wyszedł bez słowa z kuchni.
- Poznasz mnie z nim... kiedyś? - zapytałam ostrożnie.
Nie ukrywam, że zawsze chciałam ujrzeć na własne oczy osobę, która przeżyła atak Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Mama wiele mi opowiadała o czasach, kiedy nie można było zaufać żadnej czarownicy czy czarodziejowi. O tym jak największy czarnoksiężnik zabił Jamesa i Lily Potterów i nie mógł zabić małego dziecka, po czym utracił swą moc na długie lata.
- Może będzie taka okazja i wtedy będziesz mogła go poznać - odpowiedział Syriusz. - Ale najpierw musiałbym mu powiedzieć o naszym pokrewieństwie.
- Dlaczego? Nie mogłabym go najpierw poznać, a później byś mu o tym powiedział?
- Dopiero co dowiedział się, że ma ojca chrzestnego. To nie jest takie łatwe, jak się wydaje. Poza tym, między nami jest zbyt duże podobieństwo i nie ma takiej opcji, abyś poznała go przed tym, zanim go uprzedzę. Nie chcę go oszukiwać.
- Nie sądzę, że jestem, aż tak do ciebie podobna - mruknęłam, dłubiąc widelcem w parówce. W myślach zaczęłam porównywać detale swojej twarzy z wyglądem Syriusza.
- Jeśli chcesz go poznać, to pozwól mi go uprzedzić.
- Dobra... A jak ktoś przyjdzie tutaj? Mam się chować, żeby nikt mnie nie widział?
W moim głosie słychać było nutę oskarżenia.
Syriusz miał już coś odpowiedzieć, kiedy usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi i kroki na korytarzu. Obróciliśmy głowę w stronę drzwi do kuchni, które po chwili otworzyły się, a w nich stanęła wysoka postać, ze srebrną brodą do pasa. Przyszedł Albus Dumbledore.
- Dzień dobry! Jakże piękny mamy dziś dzień! - zawołał radośnie profesor Dumbledore.
- Dzień... dobry - odpowiedziałam trochę zaskoczona.
- Coś się stało? - zapytał Syriusz, wstając.
- Nie stało się nic, co by potrzebowało twojego zaniepokojenia Syriuszu. Może usiądź - zaproponował z uśmiechem Dumbledore.
Syriusz usiadł i to samo zrobił Dumbledore.
- Może coś do picia? - zapytał Syriusz.
- Nie trzeba, ja tylko na chwilę. Przyszedłem w sprawie Alessi.
Podniosłam głowę i spojrzałam na profesora. W mojej sprawie?
- Chodzi mniej, więcej o to, gdzie będziesz się uczyła. Musisz wybrać szkołę, do której będziesz uczęszczać. Jak wiemy, mana nie wysłała cię do żadnej szkoły i uczyła cię w domu. Niestety... sytuacja jest, jaka jest i musisz pójść do jakiejkolwiek szkoły.
- A może być Hogwart? - wypaliłam.
- Oczywiście, Alessio. Myślę, że będzie ci się tam podobać. Jest jeszcze druga sprawa, która niestety nie jest taka łatwa jak pierwsza. Chodzi o to, że Ministerstwo Magii nic nie wie o twoim istnieniu.
Mrs.Black & Evii
Zarąbiste :D Czekam na kolejny rozdział który,mam nadzieje, pojawi sie szybko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny :*
Vikta ^^
Ps.Czy Alessia pozna reszte swej "super" rodzinki ? xD
Ps.2 - Wiem,moje komentarze są taaakie długie xd
Wszystkiego się dowiesz w następnych rozdziałach. Ja nic nikomu nie zdradzam. ;)
UsuńI cieszę się, że CI się podoba, to naprawdę dla nas wielka motywacja ^^.
Evii
Najlepszy blog, jaki, kiedy kol wiek widziałam !!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę. :)
Masz talent i proszę NIGDY nie przestawaj pisać, bo to jest coś w czym jesteś na prawdę bardzo, ale to bardzo dobra !
Muszę przyznać, że świetnie piszecie! Oby tak dalej! :*
OdpowiedzUsuńRozdział (jak i ten pierwszy) bardzo mi się podoba. Potraficie świetnie układać zdania, opisy też są dobre, a przede wszystkim dodajecie akcje ciekawe (np. jak ta z MM i Alessią).
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę weny ;*
Buźki! ^_^
MM, to Mój Mąż? XD
UsuńMM to Ministerstwo Magii xd
UsuńBardzo fajne opowiadanko!
OdpowiedzUsuńSuper! Piszcie dalej i nie przestawajcie. W tym co piszecie jest jakaś magia ^^ Mam tylko jedną uwagę. Przecież stworek musi się słuchać jakiejkolwiek osoby z rodziny Black'ów, więc Alessia może mu chyba wydawać rozkazy? Ale to tylko tak przy okazji XD
OdpowiedzUsuńCzeka z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę dużo weny ;*
Buźki! :D
Świetnie piszecie, tylko tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent i proszę, nigdy nie przestawaj pisać *-*
Fabuła bardzo interesująca, wspaniałe słownictwo.
W ogóle piszesz tak cudownie!
Żeby tylko Ministerstwo Magii nie robiło kłopotów! ;/
Zapraszam na mojego bloga, także związanego z HP: http://lily-evans-life.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Chciałam tylko powiedzieć że to piszą dwie osoby c; + Dziękujemy ;*
UsuńZarąbiste czekam na wieciej !!! <3
OdpowiedzUsuńSZOK :P Ministerstwo nie wie o istnieniu dziecka O.o intrygujące. Czekam na kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuńhttp://severus-hermiona-blog.blogspot.com/
Przepraszam że pod postem, ale nie znalazłam spamownika
OdpowiedzUsuńW świecie pełnym potworów i demonów, w którym każdy dzień jest walką o przetrwanie, Alumi, to świeżo upieczona Łowczyni z małym stażem, która wciąż nie może pogodzić się z zaginięciem swojego mistrza. Po wyprawie do stolicy stanie przed zadaniem podróży na północ - Dawnego królestwa smoków, opuszczonej przez ludzi wieki temu. Zadanie to będzie trudne, bo to właśnie to miejsce pochłonęło jej mistrza, ale czy motywacja okaże się silniejsza?
http://w-blasku-lilith.blogspot.com/
Heloł! :P Chciałabym się dowiedzieć, czy w tym opowiadaniu będzie jakiś wątek miłosny pomiędzy Severusem Snape i Alessią? Kiedyś czytałam opowiadanie o córce Syriusza i jej zakazanym uczuciu do największego wroga jej ojca- jej nauczyciela eliksirów., ale gdzieś się rozpłynął i nigdzie nie mogę go znaleźć :/
OdpowiedzUsuńA wiesz... ja czytam przeważnie opowiadania o Severusie Snape i jego romansach, tak więc na sam początek chciałabym wiedzieć czy coś będzie :)
Weny życzę i pozdrawiam! ;)
Nie, nie będzie takiego romansu. ;)
UsuńEvii